Jak zostałam doulą

Moja doulowa droga zaczęła się dzięki dwóm wyjątkowym kobietom – położnym, które miałam szczęście spotkać na swojej drodze. Pierwszą z nich poznałam czternaście lat temu na kursie w szkole rodzenia, gdy byłam w swojej pierwszej ciąży i o porodach nie wiedziałam zupełnie nic poza tym, że w ich wyniku przychodzi na świat dziecko. Nauczyłam się od niej czym tak naprawdę jest poród, jak różnorodnie przebiegać mogą jego fazy, i jak opiekować się swoim maleńkim dzieckiem, kiedy już pojawi się na świecie. W wyniku komplikacji mój pierwszy poród zakończył się cesarskim cięciem. Dlatego będąc w drugiej ciąży i nie mając wskazań medycznych do kolejnej cesarki poza tą, że 3,5 roku wcześniej urodziłam dziecko właśnie przez CC, zgłosiłam się do niej z prośbą, aby pomogła mi przejść przez kolejny poród. Słuchając jej wskazówek, mając w niej ogromne oparcie i nie ulegając własnemu strachowi, szczęśliwa urodziłam naturalnie mojego synka. W moim trzecim porodzie spotkałyśmy się…przypadkiem i znów udało mi się przejść pozytywnie przez całą akcję porodową, w towarzystwie jej, mojego męża i „starszaków” które wkrótce po porodzie do nas dołączyły. Dzięki niej odkryłam jak ważne jest pozytywne nastawienie do porodu, jaką siłę ma w sobie rodząca kobieta i jak ogromny wpływ może mieć ona sama na to by poród przebiegał w sposób dla niej satysfakcjonujący. Również jej zawdzięczam swoją pierwszą, nieplanowaną konsultację doulową z inną mamą, która planowała cesarskie cięcie ze względu na strach wywołany traumatycznym doświadczeniem porodu naturalnego kilkanaście lat wcześniej. Jako świeżo upieczonej po raz trzeci mamie udało mi się przekazać jej dobre emocje, pozytywne nastawienie do porodu i skutecznie zachęcić ją do podjęcia wyzwania sprowadzenia na świat swojego syna naturalnie. Nie wiedziałam wtedy jeszcze kim jest Doula, nie miałam pojęcia, że taki zawód w ogóle istnieje, ale udało mi się pomóc!

Na „moją” drugą położną, mającą na moją doulową drogę ogromny wpływ, trafiłam szukając personelu do żłobka, który zakładałam w 2009 roku. Urzekła mnie delikatnym, niezwykle opiekuńczym podejściem do najmłodszych dzieci, uśmiechem, cierpliwością i energią. To ona, znając moje doświadczenia porodowe powiedziała mi o Doulach i to ona zmotywowała mnie do zapisania się na moje pierwsze doulowe szkolenie, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Była również pierwszą osobą, która poprosiła mnie o towarzyszenie w porodzie, gdy sama rodziła córkę. Dzięki temu weszłam na ścieżkę zdobywania praktycznego doświadczenia i rzeczywistego towarzyszenia w porodach.

Dziś mogłabym o sobie powiedzieć, że jako mama trójki dzieci podchodziłam do własnych porodów świadomie, ale bez większego planowania. Ale na pewno miałam związane z tymi porodami oczekiwania, podejrzewam, że każda kobieta je ma. Doulą zostałam już jako doświadczona mama, a gdy już weszłam na ta ścieżkę – tematyka towarzyszenia w porodzie i istoty nastawienia emocjonalnego do porodu pochłonęła mnie całkowicie. Obecnie cały czas doszkalam się, czytam dużo fachowej literatury poszerzającej moją wiedzę, korzystam z możliwości uczestnictwa w konferencjach i warsztatach. Cenię sobie wiedzę popartą faktami i wynikami badań naukowych i tylko do takiej wiedzy odwołuję się w warsztatach, które sama prowadzę.

Nie jestem ortodoksyjną zwolenniczką porodów naturalnych czy domowych, choć z dużą aprobatą podchodzę do kobiet które na taki sposób się zdecydowały. Akceptuję każdą wizję porodu, ponieważ uważam, że ma być ona dobra i przynosząca satysfakcję przyszłej mamie, a nie modzie i opinii publicznej. Zdaję sobie jednocześnie sprawę z faktu, że cesarskie cięcie to operacja wymyślona nie dla „wygody” kobiet, ale dla ratowania życia, i jeśli tylko istnieją ważne medyczne powody do takiego zakończenia ciąży, w pełni to akceptuję i wspieram kobiety również w przejściu przez taki poród, nie przekonując nikogo, że to co nie jest naturalne – jest złe. Najistotniejsza jest chwila, gdy na świat przychodzi zdrowe dziecko szczęśliwej mamy i tak naprawdę to liczy się najbardziej.